Underdog Football PL

29 września 2009

Nie bójmy się marzyć, czyli futbol na Rapa Nui

Filed under: Ameryka Południowa,Futbol alternatywny — Artur Karpiński @ 14:22

Na zdjęciu: Moai – najbardziej rozpoznawalny symbol Rapa Nui

O ile Timor Wschodni jest reprezentacyjnym bobasem, to ekipę grającą pod banderą Wyspy Wielkanocnej należy nazwać noworodkiem na międzynarodowej scenie futbolowej. Rapa Nui, jak w języku polinezyjskim nazywa się ów terytorium, jest najbardziej niedostępną wyspą świata, gdyż odległość do najbliższej zamieszkanej osady od brzegu to… ponad 2000 kilometrów. Administracyjnie Wyspa Wielkanocna należy do Chile, jednak od kontynentu dzieli ją… 3600 km. Będąc tak oddaloną jednostką terytorialną, nie sposób było zbudować tam jak dotychczas jakiejkolwiek drużyny piłkarskiej, gdyż lot na łączną odległość ponad siedmiu tysięcy kilometrów w co drugi weekend to wydatek kosmiczny. Dla porównania, to tak jakby Lech Poznań czy Wisła Kraków musiały latać na mecze ligi Uzbekistanu bądź Etiopii. To mniej więcej taka odległość.

Nie znaczy to jednak, że na Rapa Nui nie gra się w piłkę. W jedynym mieście na wyspie – czterotysięcznym Hanga Roa – istnieje jeden stadion, mogący pomieścić… ponad połowę populacji – 2500 ludzi. W tej odizolowanej od świata enklawie istnieje sześć amatorskich drużyn, które grają ze sobą od 1981 roku. Dwukrotnie udało im się wystawić wspólną ekipę – pod dumną nazwą reprezentacji narodowej Wyspy Wielkanocnej – która chyba jako jedyna na świecie… wygrała wszystkie swoje mecze międzypaństwowe! By być bardziej precyzyjnym – wszystkie dwa. W roku 1996 ekipa Rapa Nui zadebiutowała w spotkaniu z reprezentacją archipelagu Juan Fernández i wygrała 5:4. Cztery lata później, zwycięstwo było już bardziej przekonujące – zawodnicy z krainy moai rozgromili gości 16:0. Były to oczywiście spotkania nieoficjalne i żadna federacja nie bierze ich pod uwagę statystykach. Od tego czasu jednak żadna drużyna spoza Rapa Nui nie miała odwagi pokonywać tysięcy kilometrów, by zmierzyć się z niepokonanymi gospodarzami.

W końcu jednak nadarzyła się taka okazja nieco ponad miesiąc temu. Sześć ekip z wyspy ponownie zebrało wspólną drużynę i pod szyldem CF Rapa Nui zgłosili się do rozgrywek pucharu Chile. Rozgrywki te, podobnie jak Puchar Francji, charakteryzują się tym, że nawet najbardziej amatorskie drużyny mogą w nich trafić na pierwszoligowe potęgi. Nie inaczej było w tym przypadku. Drużyna trenowana przez byłego reprezentanta Chile, uczestnika Mundialu w Hiszpanii, a obecnie selekcjonera kadry beach soccera – Miguela Angela Gamboę, za rywala otrzymała… najbardziej utytułowany klub w historii kraju – wielkie Colo Colo Santiago – dwudziestoośmiokrotnego mistrza Chile. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że gospodarze zostaną zmiażdżeni większą ilością bramek, niż Samoa Amerykańskie w pamiętnym meczu z Australią (0:31). Jak się jednak okazało, podróż nad oceanem przez prawie 4000 kilometrów nie służyła wielkiemu Colo Colo. Swoje na pewno zrobił też taniec wojenny, który – wzorem nowozelandzkiej haki – wykonali piłkarze z Wyspy Wielkanocnej. Oczywiście, ostatecznie ekipa Rapa Nui przegrała 0:4, ale gdy weźmiemy poprawkę na to, że w ekipie gospodarzy grali przedsiębiorcy, tancerze, muzycy, rybacy i przedstawiciele innych zawodów, śmiało można uznać ten wynik za ogromny sukces drużyny Gamboi.


Na zdjęciu: Stadion Narodowy reprezentacji Rapa Nui, a w tle moai

Serwis fifa.com przeprowadził po meczu wywiady z dwoma piłkarzami drużyny gospodarzy. Jeden z nich, 32-letni Jovino Tuki był niegdyś na testach w Puerto Montt – znanym chilijskim klubie – jednak odesłano go do domu, gdyż mimo rzekomego talentu jaki posiadał, mieszkał zbyt daleko by dojeżdżać na treningi, a jako junior nie mógł liczyć też na klubowe mieszkanie. Obecnie jest dyrektorem tutejszego odpowiednika MOSiR-u i, jak przyznaje, marzy o promocji futbolu na Rapa Nui. Jego innym życzeniem jest także zachęcenie scoutów z klubów kontynentalnych, by przyjeżdżali na Wyspę Wielkanocną w poszukiwaniu talentów.


Na zdjęciu: Fragment filmu animowanego o przygodach Don Kichota

Niestety, będąc oddalonym cztery tysiące kilometrów od świata ciężko będzie Tukiemu zrealizować swą wizję. Jednak kto boi się marzyć, nie dojdzie do niczego. W tym miejscu chciałbym napastnikowi reprezentacji Rapa Nui życzyć, by jego niespełnione dziecięce pragnienia znalazły swą realizację w jego dorosłym życiu. Do pozytywów należy na pewno dodać fakt, iż mecz Rapa Nui – Colo Colo transmitowała na żywo telewizja, więc kto wie, czy już niedługo któryś z walecznych graczy ekipy gospodarzy nie zostanie zaproszony na testy do któregoś z kontynentalnych ligowców? Dobrze, że na świecie są jeszcze ludzie, którzy wzorem Don Kichota walczą z wiatrakami i nie boją się sięgać, gdzie wzrok nie sięga…

Na koniec, wideorelacja z meczu Rapa Nui – Colo Colo:

2 Komentarze »

  1. Czasochłonne są również wypady z wyspy Tristan da Cunha, ich boisko oddalone jest od najbliższego na wyspie Świętej Heleny o ok. 2430 km.
    http://wikimapia.org/7902019/Tristan-da-Cunha-soccer-field

    Komentarz - autor: rolek — 5 października 2009 @ 23:48 | Odpowiedz

  2. I’m gone to say to my little brother, that he should also pay a quick visit this blog on regular basis
    to take updated from most recent gossip.

    Komentarz - autor: Julieta — 1 października 2013 @ 00:45 | Odpowiedz


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj odpowiedź do rolek Anuluj pisanie odpowiedzi

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.